W ubiegłym roku zamknięto i przekazano Ruch Jas-Mos do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Do jej obowiązków należy zagospodarowanie pokopalnianego majątku. I spółka to robi. SRK ogłosiła listę nieruchomości przeznaczonych w najbliższym czasie do wyburzenia. Znalazły się na niej, m.in. łaźnia, magazyny, warsztaty, biurowiec, garaże. Wszystkie budynki są w dobrym stanie. Budowano je w czasach, kiedy nikt specjalnie nie oszczędzał na materiałach. Łaźnię wykonano z pełnej cegły i wzmocniono żelbetonem. Pozostałe obiekty powstały także w tradycyjnych, czyli solidnych technologiach. To wszystko zostanie wkrótce obrócone w kupę gruzu. Spółka Restrukturyzacji Kopalń nie ma powodu ani pieniędzy, aby utrzymywać puste budynki.
Jedyną instytucją, która może uratować i wykorzystać pokopalniany majątek jest miasto.
Radni Prawa i Sprawiedliwości oraz Wspólnoty Samorządowej zwołali na 7 lipca nadzwyczajną sesję Rady Miasta. Chcieli przegłosować wniosek zobowiązujący prezydent Annę Hetman do przejęcia budynków po likwidowanej kopalni Jas-Mos. Sesja się nie odbyła z powodu braku kworum. Być może powodem był niefortunny termin. Wielu radnych z początkiem wakacji mogło wyjechać na urlopy. Nie można jednak wykluczyć innego scenariusza. Na sesję nie stawili się głównie radni z klubów popierających władze miasta. Na otarcie łez przy magistracie powołano zespół, mający się zająć zagospodarowaniem terenów po byłej kopalni Jas-Mos. To dobrze, że samorządowcy z sobą rozmawiają, ale o zbieżności stanowisk nie ma mowy. Prezydent Anna Hetman chce burzyć.
Z kolei większość radnych proponuje, aby miasto przejęło budynki i przeznaczyło je dla przedsiębiorców.
Nie jest to pomysł pionierski, ponieważ z podobnych rozwiązań z powodzeniem korzysta wiele śląskich miast. W Rudzie Śląskiej stworzono Śląski Park Przemysłowo-Technologiczny, którego siedziba mieści się w cechowni byłej kopalni „Wawel”. Działające tam firmy mogą liczyć na ulgi podatkowe i pomoc samorządu w rozkręceniu interesu. Z kolei w Zabrzu, z inicjatywy miasta powstało Centrum Rozwoju Przedsiębiorczości. Działa przy nim Inkubator AIP, czyli jedno z największych w Polsce centrów, oferujących małym przedsiębiorstwom wsparcie logistyczne, administracyjne i kapitałowe. Gdyby władze Jastrzębia-Zdroju też wpadły na taki pomysł, trudno o lepszą lokalizację - także ze względów użytkowo-estetycznych - niż budynki po Jas-Mos. To jest ostatni dzwonek na decyzje. Spółka Restrukturyzacji Kopalń nie będzie wiecznie czekać. Jeżeli miasto się nie zdecyduje, najdalej w przyszłym roku pod kopalniane budynki podjadą buldożery.
Jastrzębie-Zdrój już raz nie wykorzystało szansy na biznesową adaptację pokopalnianych budynków.
Mowa o łaźni po kopalni „Moszczenica”. Oczywiście, magistrat widzi tę sprawę inaczej. W dawnej łaźni ma powstać muzeum poświęcone szeroko pojętemu górnictwu. Miasto pozyskało na ten cel 9 mln zł zewnętrznej dotacji i każda zmiana koncepcji nie wchodzi już grę. Każdy głos krytyczny wobec tego pomysłu budzi falę złowrogich komentarzy w mediach przychylnych władzom. Warto jednak spojrzeć na problem obiektywnie i szerzej. Muzeum stanie na uboczu, na głębokich peryferiach. 9 mln zł to nie jest mało, ale za takie pieniądze na pewno nie zbuduje się placówki na miarę zabrzańskiej Kopalni Guido, gdzie przyjeżdżają wycieczki nawet z Brazylii. Trudno więc będzie liczyć na gości z zewnątrz. A jastrzębianie? Może być różnie. W Świętochłowicach wyremontowano dwie stare wieże wyciągowe po kopalni „Polska”. Na szczycie utworzono taras widokowy, na dole jest knajpka oraz sale wystawowe i koncertowe. Można tu nawet wziąć ślub. Generalnie, dwie wieże stały się ważnym elementem życia towarzysko-kulturalnego Świętochłowic. Obiekt ten, poza efektowną adaptacją, ma też jedną, ale zasadniczą zaletę. Wieże stoją w centrum miasta, wzdłuż popularnych szlaków spacerowych. Muzeum w dawnej łaźni „Moszczenicy” zapewne też będzie ciekawie zaaranżowane, ale czy stanie się ulubionym miejscem spotkań jastrzębian, skoro leży na peryferiach miasta? Większość radnych miała inny pomysł. Dawna łaźnia, po adaptacji, doskonale nadawałaby się na centrum nauki, biznesu oraz innowacji.
Ale zamiast przemysłu będzie tutaj muzeum przemysłu.
Startupy, nowe technologie, innowacje - bez tych słów nie obejdzie się żadna konferencja poświęcona rozwojowi miast. Problem Jastrzębia-Zdroju polega na tym, że tutaj tylko się mówi, a inni mówią i robią, jak choćby wspomniane Zabrze albo Ruda Śląska. Papierem lakmusowym intencji miasta będą decyzje w sprawie budynków po Jas-Mos. Jeżeli władze zgodzą się na wyburzenie, to znaczy, że godzą się także na rozwój miasta oparty tylko na jednym, górniczym filarze.
Jerzy Filar
Tadeusz Sławik, przewodniczący Komisji Polityki Gospodarczej i Bezrobocia Rady Miasta
Odbyło się wiele spotkań na temat zagospodarowania terenów po kopalni. Ale ich liczba nie ma znaczenia. Liczy się efekt. Plany Spółki Restrukturyzacji Kopalń w stosunku do tych terenów są znane. Wszyscy wiemy, że SRK chce wyburzyć budynki. Miasto powołało w tej sprawie zespół, to bardzo dobry krok. Powinniśmy przecież dyskutować i szukać kompromisu, bo stawką są przyszłe miejsca pracy. Ale już na pierwszym spotkaniu padła propozycja, aby wyburzyć te budynki. Na jakiej podstawie? Z dokumentacji nie wynika, że ich stan techniczny jest zły. Albo jest ta wola działania, albo nie ma? Władze miasta najwyraźniej takiej woli nie mają.
Napisz komentarz
Komentarze