- Mijający rok jest zły?
- Nie jest zły, ponieważ nie wydarzyło się nic dramatycznego. Ale nie jest też dobry. Przed Jastrzębiem stoją wyzwania cywilizacyjne i rozwojowe, którym musimy sprostać jeżeli chcemy, aby dobrze zapamiętały nas kolejne pokolenia. W tym kontekście ostatnie trzy lata można uznać, jeśli nie za stracone, to na pewno zmarnowane.
- Jest Pan rozczarowany rządami prezydent Anny Hetman?
- Nie obiecywałem sobie po rządach Anny Hetman wiele, więc trudno mówić o rozczarowaniu. Trochę naiwnie liczyłem natomiast, że w najważniejszych, strategicznych dla Jastrzębia sprawach uda się osiągnąć zgodę i kompromis między prezydentem a większością w Radzie Miasta.
- O jakich sprawach Pan mówi?
- Na przykład kwestia przejęcia nieruchomości po kopalni „Jas-Mos”. Radni chcą zbudować tam centrum biznesowo-inwestycyjne, ponieważ nasze miasto wciąż nie ma alternatywy rozwojowej dla górnictwa. Prezydent Hetman tego nie chce. Gra z nami na czas, czekając aż Spółka Restrukturyzacji Kopalń sprzeda, co się da, a resztę zrówna z ziemią.
- Wybory samorządowe położą kres temu impasowi?
- Na pewno tak. W jastrzębskim samorządzie ścierają się dwie wizje rozwoju miasta. Mieszkańcy muszą sami zdecydować, co jest dla nich najlepsze. (fil)
Napisz komentarz
Komentarze