Instalacje do termicznej utylizacji odpadów to jeden z fundamentów unijnej polityki klimatycznej. Korzyści jest cała litania: wzrost bezpieczeństwa ekologicznego, zmniejszenie ilości składowanych śmieci, rekultywacja istniejących składowisk, podniesienie komfortu życia mieszkańców, a przede wszystkim tańsza energia, ponieważ produktem ubocznym w tym procesie technologicznym jest prąd i ciepło. Nasz region powinien przodować w tej dziedzinie, ale – niestety - jest głęboko w tyle. Mija 15 lat, kiedy w naszym regionie pojawiła się pierwsza próba budowy instalacji do termicznej utylizacji odpadów komunalnych. Taki plan miał Andrzej Stania, ówczesny przewodniczący Metropolii oraz prezydent Rudy Śląskiej.
Chciał wykorzystać rozwiązania, które podpatrzył w Wiedniu, gdzie funkcjonuje jeden z najnowocześniejszych w świecie tego typu zakładów.
Niestety, pomysł ten stał się głównym wątkiem kampanii samorządowej w Rudzie Śląskiej w 2010 roku. Rywalka Andrzeja Stani i zwycięzczyni wyborów ostro krytykowała projekt, jako szkodliwy dla zdrowia i środowiska. Nie miało to nic wspólnego z prawdą, ale ziarno niepewności zostało zasiane. Stania przegrał wybory i utarło się przekonanie, że przyczyną porażki był właśnie ambitny projekt budowy pierwszej w regionie fabryki prądu i ciepła ze śmieci. Na samorządowców w innych miastach padł strach. Wszyscy wiedzieli, że pomysł jest świetny, ponieważ rozwiązuje jeden z najważniejszych problemów śląskiej aglomeracji. Nikt tego jednak nie mówił głośno z obawy przed reakcją opinii publicznej. Zemściło się to w kolejnych latach. Unia Europejska zaczęła wprowadzać coraz bardziej restrykcyjne przepisy środowiskowe, za nieprzestrzeganie których grożą ogromne kary finansowe. To jest też częściowa odpowiedź na pytanie dlaczego płacimy coraz wyższe stawki za odbiór śmieci? Gdyby Andrzejowi Stani udało się zrealizować swój pomysł, jego śladem poszliby inni. Dziś bylibyśmy w innym miejscu. Odpady wciąż stanowiłyby problem, ale nie aż taki.
Kolejna próba wyjścia ze śmieciowego impasu pojawiła się dwa lata temu.
Inicjatywę postanowiła przejąć Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia. W ramach GZM powstała nawet spółka, odpowiedzialna za ten projekt. W nieoficjalnych przymiarkach brano pod uwagę dwie lokalizacje. Znów Rudę Śląską, ale w grze pojawiły się także Mysłowice. Dla miasta, które dostałoby tę inwestycję, to prawie jak wygrana na loterii. Dwa lata temu, czyli przed inflacją, wyliczono że z tytułu samych podatków od nieruchomości Mysłowice mogłyby liczyć na 16 mln zł rocznie. Kolejna korzyść to możliwość podłączenia się do ciepła sieciowego. Dla miasta, gdzie sporo kamienic wciąż jest opalana tradycyjnymi „kopciuchami” to prawdziwa ekologiczna rewolucja. Niebagatelne znaczenie ma też perspektywa obniżenia stawek za odbiór śmieci. Realizacja tak dużej inwestycji to także spora szansa dla lokalnych firm. Wreszcie jest też trudna do oszacowania, ale na pewno ogromna korzyść wizerunkowa, ponieważ troska o środowisko jest obecnie najlepiej postrzeganą marką w świecie. Niestety, ten projekt upadł, ponieważ Urzędu Wojewódzkiego dopatrzył się wad prawnych w spółce mającej realizować inwestycję. Oznacza to, że województwo śląskie znów jest w tyle, choć w tej dziedzinie powinno przodować.
W Polsce działa już dziesięć fabryk przetwarzających łącznie prawie półtora milion ton odpadów komunalnych rocznie, z których powstaje energia elektryczna i cieplna.
Takie instalacje funkcjonują już w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Bydgoszczy, Szczecinie, Koninie, Białymstoku, Rzeszowie, Olsztynie i Gdańsku. Kiedy i gdzie na tej mapie pojawi się wreszcie pierwsze miasto z województwa śląskiego?
Jerzy Filar
Foto: Instalacja do termicznej utylizacji odpadów komunalnych z powodzeniem funkcjonuje, m.in. w Krakowie.
Napisz komentarz
Komentarze