Procedury są podobne do naszych. Najpierw trzeba się przyznać (za pomocą poczty tradycyjnej lub elektronicznej) lub wskazać kierowcę samochodu, a potem dostaniemy informację o wysokości mandatu plus koszty manipulacyjne. W pierwszym odruchu zastanawiamy się, czy taki mandat płacić, czy nie. Lepiej płacić, choć bywają wyjątki.
Na mocy dyrektywy Parlamentu Europejskiego z roku 2015, funkcjonuje międzynarodowy system wymiany informacji dotyczących przestępstw i wykroczeń w ruchu drogowym. Dyrektywa ma swoje uwarunkowania i jeśli korespondencja do nas tych uwarunkowań nie spełnia, możemy takiego mandatu nie płacić.
Pierwszy przypadek to sytuacja, gdy wezwanie przesłane z zagranicy jest napisane w języku obcym, bez załączonego tłumaczenia. Takie zawiadomienie powinno zostać wysłane "w języku dokumentu rejestracyjnego pojazdu, jeśli jest on znany, lub w jednym z języków urzędowych państwa członkowskiego rejestracji". Oznacza to, że mandat z zagranicy skierowany do polskiego kierowcy, powinien być przetłumaczony na język polski.
Drugi przypadek, to forma wysyłki. Wezwanie z mandatem powinno być dostarczone listem poleconym. Jeśli zostanie przesłane listem zwykłym, bez konieczności potwierdzenia odbioru, możemy je uznać za niebyłe.
Teoretycznie, jeśli zaistnieje choć jedna z tych przesłanek, nie musimy mandatu przysłanego z zagranicy płacić. Praktycznie, ten mandat wystawiony za granicą wciąż pozostaje tam mandatem i jeśli pojawimy się w kraju, w którym popełniliśmy wykroczenie i zatrzyma nas policja, zapłacenia kary na pewno nie unikniemy.
W przypadku, kiedy korespondencja dotycząca zawiadomienia o naruszeniu przepisów oraz mandat spełniały wszystkie warunki, lepiej go zapłacić w terminie i nie narażać się na dodatkowe koszty związane z egzekucją.
Jerzy Paja
Napisz komentarz
Komentarze