Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 lipca 2024 10:26
PRZECZYTAJ!
Reklama

Górnicy powiedzieli „dość”!

O rocznicy Porozumienia Jastrzębskiego rozmawiamy z Izabelą Kloc, posłem do Parlamentu Europejskiego.
Górnicy powiedzieli „dość”!

- Jaka była rola Porozumienia Jastrzębskiego  dla zwycięstwa Solidarności w 1980 roku?

- Porozumienie Jastrzębskie było trzecim, po gdańskim i szczecińskim, podpisanym latem 1980r. Zdaniem wielu historyków, masowe strajki na Śląsku, których efektem były ustalenia zawarte w Jastrzębiu, wpłynęły na tempo i skuteczność negocjacji prowadzonych w Gdańsku i Szczecinie, a podpisanie Porozumienia Jastrzębskiego przypieczętowało wcześniejsze umowy. Oprócz poparcia wszystkich 21 postulatów gdańskich, wolnych sobót dla całej Polski oraz zniesienia niszczącej więzi rodzinne „czterobrygadówki”, górnicy wywalczyli m.in. podnoszenie zarobków w ślad za wzrostem kosztów utrzymania. Władza zgodziła się też na wiele branżowych postulatów pracowników kopalń.

- Jak to się zaczęło?

- Wszystko zaczęło się latem 1980 roku, gdy kraj ogarnęła fala strajków. Jednym z ich bezpośrednich powodów, stała się podwyżka cen mięsa i wędlin, która przelała czarę goryczy. Od dłuższego czasu Polacy musieli się zmagać z szybko rosnącymi cenami, złymi warunkami pracy w zakładach i licznymi represjami ze strony władz. Robotnicy powiedzieli „dość”. W lipcu pierwsze strajki wybuchły w Świdniku i Lublinie, zaś centrum sierpniowych wydarzeń stała się Stocznia Gdańska. Mimo początkowego braku ustępstw ze strony komunistycznych władz i blokady informacyjnej, wieści z Gdańska docierały do reszty kraju. Dotarły także na Górny Śląsk. Strajk w kopalni „Manifest Lipcowy” (obecnie „Zofiówka”) w Jastrzębiu-Zdroju rozpoczął się 27 sierpnia na nocnej zmianie. 29 sierpnia do kopalni przyjechała delegacja rządowa. Górnicy przedstawili swe postulaty. Tego samego dnia zastrajkowało dalszych siedem kopalń. Powołano pierwszy na Śląsku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Po rozpoczęciu rozmów z MKS-em władze komunistyczne równocześnie próbowały oderwać od niego komitety strajkowe z poszczególnych kopalń. Zakłady i miasto zasypywano ulotkami mającymi załamać psychicznie nie tylko górników, ale i ich rodziny. 

- Komunistom nie udało się złamać górników.

- Komuniści odnieśli odwrotny skutek - wkrótce w regionie strajkowało już 28 kopalń i 28 innych zakładów. 2 września rozpoczęła się kolejna tura negocjacji, a dzień później, po kilkunastu godzinach negocjacji, podpisano liczące 29 punktów porozumienie, zwane od tego czasu jastrzębskim. W załączniku do porozumienia wymieniono 56 zakładów tworzących Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, w tym 28 na 66 działających wówczas kopalń węgla. W rzeczywistości w chwili podpisywania porozumienia MKS skupiał już znacznie więcej strajkujących zakładów. MKS przekształcił się w Międzyzakładowy Komitet Robotniczy NSZZ.  W 1980 roku górnicy z Jastrzębia-Zdroju wykazali się ogromną odwagą i determinacją w walce z komunistyczną władzą. To oni, razem ze stoczniowcami wybrzeża, utorowali Polsce drogę do wolności. 

- Od tamtych wydarzeń minęły 43 lata. Mamy wolność i demokrację, ale jastrzębscy górnicy nie mogą spać spokojnie. Mam na myśli niepewną sytuację wokół listy surowców krytycznych, czy zostanie na niej zachowany węgiel koksowy, którego największym producentem w Europie jest JSW?

- Wprawdzie w tym roku Komisja Europejska po raz kolejny uwzględniła węgiel koksowy w dokumencie dotyczącym surowców krytycznych. Pamiętajmy jednak, że na decyzje Ursuli von der Leyen i jej komisarzy mają wpływ różne grupy nacisku gospodarczego i politycznego. Jakiekolwiek zadziały tutaj czynniki, w Polsce i na Śląsku cieszymy się z tej decyzji, bo otwiera ona nowe pespektywy przed naszą gospodarką, a przede wszystkim przed Jastrzębską Spółką Węglową, która jest największym producentem tego surowca w Europie. Komisja Europejska postąpiła rozsądnie, ale pamiętajmy, że to dopiero pierwszy krok.

- Kto musi zrobić kolejny krok?

- Na drodze do pełnego sukcesu stoi Parlament Europejski, który będzie musiał rozpatrzyć propozycję Komisji w najbliższych miesiącach. Tutaj sprawy nie pójdą tak gładko. Wielokrotnie apelowałam do europosłów z innych grup, aby oceniali przydatność węgla koksowego w szerszym, globalnym kontekście. Coraz więcej krajów na świecie ogłasza swoje programy klimatyczne i kładzie nacisk na rozwój energetyki odnawialnej. Oznacza to wzrost popytu na surowce krytyczne. Jeśli Unia Europejska chce obronić konkurencyjność swojej gospodarki i zrealizować ambitne, „zielone” cele to powinna wspierać, a nie ograniczać produkcję węgla koksowego. Większość z europosłów żywi do węgla koksowego ambiwalentne uczucia. Chce się go pozbyć, a jednocześnie nie potrafi bez z niego żyć, zwłaszcza teraz, w dobie największego kryzysu w historii Unii Europejskiej. Zależność od surowców z krajów trzecich jest naszą największą, geopolityczną słabością. Najwyższa pora abyśmy się zaczęli uczyć na własnych błędach. W 2021 roku w Unii Europejskiej wyprodukowano 15 megaton węgla koksowego, czyli 27 procent całkowitego zapotrzebowania na naszym, unijnym rynku. Co się stanie jeśli usuniemy węgiel koksowy z listy surowców krytycznych? Jego europejska produkcja ustanie, a unijne firmy stalownicze zostaną zmuszone do sprowadzania surowca z Australii czy Kanady. Unia Europejska jest bardzo zaangażowana w ochronę klimatu, ale przenoszenie naszego śladu węglowego na drugi koniec świata trudno uznać za działanie przyjazne planecie. 

- Ktoś na tym skorzysta?

- Nikt na tym nie skorzysta, a straci jedynie unijna gospodarka. Wielu europosłów cieszy widok turbin wiatrowych w europejskim krajobrazie. Mam nadzieję, że wiedzą o tym, iż do produkcji praktycznie każdej części „wiatraka” potrzebna jest stal i węgiel koksowy. Aby wyprodukować jeden megawat mocy turbiny wiatrowej potrzeba 220 ton węgla koksowego. Mówiąc wprost jest to kluczowy surowiec dla powodzenia unijnej polityki klimatycznej. Trzeba o tym pamiętać przy tworzenia listy surowców krytycznych. 

Takie argumenty niestety nie padają na podatny grunt w Parlamencie Europejskim, zdominowanym przez zielonych, socjalistów i liberałów.

- Większości z nich słowo węgiel nie przechodzi nawet przez gardło. Być może ich ekologiczną nadaktywność napędza troska o klimat, choć – w świetle ostatnich afer korupcyjnych – nie można też wykluczyć bardziej prozaicznych motywacji. W każdym razie dla wielu europosłów już wpisanie węgla koksowego na listę surowców krytycznych w 2020 roku, było osobistą i polityczną porażką. Robili wiele, aby zablokować tę decyzję. Domagali się, m.in. aby zmienić metodologię oceny surowców i wprowadzić nowe kryteria, oparte na założeniach Zielonego Ładu. Wtedy nie udało im się postawić na swoim. Jeśli mają zmienić zdanie w tym roku to tylko na bardziej radykalne.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama