Unijny pęd do dekarbonizacji już dawno przekroczył granicę zdrowego rozsądku. Dyżurnym chłopcem do bicia stało się polskie górnictwo, które już od lat obwiniane jest o wszelkie plagi klimatyczne. Brukselscy urzędnicy dostrzegają tylko jedno możliwe rozwiązanie. Polskie kopalnie trzeba zamknąć. Im szybciej, tym lepiej. Najlepiej już dzisiaj. Każdy kto myśli inaczej jest skarbonizowanym oszołomem. Taka etykietka skutecznie wyklucza z publicznej debaty o przyszłości naszego górnictwa.
Warto przyjrzeć się dokładnie czarnej prawdzie o polskim węglu. W Europie najwięcej węgla wydobywają i zużywają Niemcy. Różnica jest znaczna, bo za Odrą w celach energetycznych spala się trzy razy więcej węgla niż w Polsce. Wydobycie też jest znacznie większe, ale widocznie niemiecki węgiel ma więcej zielonych odcieni, więc nie kłuje ekologów tak bardzo w oczy, jak ten z nad Wisły.
Wbrew deklaracjom o końcu ery paliw kopalnych, na świecie z każdym rokiem rośnie zużycie, a co za tym idzie wydobycie węgla. Kolejne lata, to kolejne światowe rekordy. Według wyliczeń Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) światowy popyt na węgiel wzrósł o 1,4 proc. w 2023 r., przekraczając po raz pierwszy 8,5 miliarda ton. Obserwując tegoroczne trendy możemy być spokojni o rekordowy wynik na koniec grudnia.
Z ubiegłorocznym wydobyciem na poziomie ponad 48 mln ton jesteśmy zaściankiem świata węglowego. Chiny w ciągu czterech dni wydobywają więcej węgla niż Polska przez cały rok!
Ponadto z każdym rokiem w naszym kraju spada wydobycie węgla do celów energetycznych. Dwa lata temu było to 40,4 mln ton w ubiegłym roku już 36,4 mln ton. Jest to już stały trend, który w najbliższych latach jeszcze się pogłębi. Kopalnie węgla energetycznego borykając się z problemami finansowymi, ograniczają inwestycje w nowe pokłady. To oznacza spadki produkcyjne w kolejnych latach.
Wydobywamy węgla mniej niż planowaliśmy podpisując 28 maja 2021 Umowę Społeczną, dotyczącą transformacji sektora górniczego. To porozumienia zawarte między samorządami, górnikami, rządem i pracodawcami określiło zasady wygaszania wydobycia do 2049 roku. Obecnie jest to tylko kawałek papieru. By nabrał mocy urzędowej potrzebne jest potwierdzenie umowy przez Komisję Europejska. A no to, chwilowo się nie zanosi. KE nawet nie kryje swoich uwag dotyczących dat likwidacji polskiego górnictwa. 2049 rok to nie jest jutro a nawet pojutrze, więc termin raczej nie do przyjęcia.
O interesy górników nikt w Brukseli nie zadba lepiej niż sami górnicy. Warto o tym pamiętać wybierając naszych przedstawiciel do Europarlamentu.
Napisz komentarz
Komentarze