Minister zlecił przegląd Krajowej Radzie Spółdzielczej. Takie uprawnienia daje mu znowelizowana we wrześniu ubiegłego roku ustawa. Lustruje się spółdzielnie, w których zachodzi podejrzenie naruszenia przepisów prawa. GSM chyba spełnia te kryteria. Przez niecałe trzy lata grzechów nazbierało się sporo. Podsłuchiwanie szefa związków zawodowych, niezgodne z prawem wyrzucanie ludzi z pracy, drastyczne podwyżki czynszów, gigantyczne pieniądze na reklamy w mediach i honoraria dla zewnętrznych prawników oraz - najświeższa sprawa - walka z częścią członków Rady Nadzorczej.
Przybiera to karykaturalne formy, które wystawiają prezesowi spółdzielni jak najgorsze świadectwo. W styczniu usiłowano pozbyć się z Rady Andrzeja Kinasiewicza i z tego powodu zwołano nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy. Skończyło się ono wizerunkową porażką dla władz GSM, bo lokatorzy murem stanęli za Kinasiewiczem, człowiekiem lubianym i szanowanym w całym mieście, m.in. za zaangażowanie w sprawy honorowego krwiodawstwa. W płatnych publikacjach, zarząd spółdzielni podkreśla, że wszystko robi z myślą o mieszkańcach. Skoro tak, to dlaczego walne zwołano na godziny poranne, kiedy większość spółdzielców jest w pracy? Dlaczego też miejsca obrad walnego wyznaczonow miejscach odległych od miejsca zamieszkania uczestników. Było to szczególnie uciążliwe dla starszych i niezmotoryzowanych spółdzielców.
Zrezygnował, wrócił, ale jest na to za późno
Ostatnio z zasiadania w Radzie Nadzorczej zrezygnował Marek Wróbel. W tym celu, 19 lutego udał się do siedziby spółdzielni na ul. Graniczną z przygotowanym dokumentem. Marek Wróbel nie wiedział jednak, że u prezesa GSM nie sposób ot tak sobie zrezygnować. Odmówiono mu przyjęcia pisma. Pan Wróbel chciał być konsekwentny. Następnego dnia nadał pismo z rezygnacją przez pocztę. List wpłynął do spółdzielni 21 lutego i od tego dnia rezygnacja jest skuteczna. Jednym słowem, Marek Wróbel przestał być członkiem Rady Nadzorczej. W tej sytuacji, 26 lutego do GSM zgłosiła się Wiesława Kosowska, która z mocy statutu automatycznie objęła mandat członka rady nadzorczej. Złożyła ona wymagane dokumenty i stała się pełnoprawnym członkiem rady nadzorczej. Wydawałoby się, że jest po sprawie, ale nie w GSM. 6 marca prezes Gerard Weychert z przewodniczącym Rady Nadzorczej Bolesławem Lepczyńskim nie wpuścili Wiesławy Kosowskiej na kolejne posiedzenie rady. Co się okazało? Nie wiadomo, jakich argumentów użyto wobec Marka Wróbla, ale musiały być one mocne. Również 26 lutego zgłosił się on w GSM i złożył pismo, że… rezygnację cofa. Problem w tym, że w świetle prawa jego wcześniejsza rezygnacja była decyzją ostateczną, której nie można cofnąć. Jakie będą skutki niekonsekwentnej postawy Marka Wróbla? Według naszej wiedzy Wiesława Kosowska zapowiada doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Uważa, że zmuszono ją bezprawnie do zaniechania obowiązków członka rady nadzorczej. Rozważa również pozwanie Marka Wróbla do sądu, w celu ustalenia kto z nich jest członkiem Rady Nadzorczej.
Majstrują przy statucie
A wracając do styczniowego walnego. Niezależnie od awantury wokół Andrzeja Kinasiewicza, zarząd postanowił je wykorzystać do wzmocnienia swojej pozycji względem zwykłych członków spółdzielni. Ta bowiem została osłabiona przez zmiany w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, które weszły w życie we wrześniu zeszłego roku. Zmiany te wprowadziły możliwość reprezentowania na walnym zgromadzeniu nieobecnych członków przez pełnomocników. Zmiana ustawy jest niekorzystna dla prezesów spółdzielni. Niska frekwencja na zebraniach sprzyjała interesom członków zarządów, gdyż pozwalała przeforsować korzystne dla nich rozwiązania w głosowaniach zdominowanych przez członków będących pracownikami spółdzielni i ich rodzin. Większa frekwencja oznacza osłabienie pozycji prezesowskiego lobby na walnym zgromadzeniu, a taki był cel ustawy.
Aby zatem ograniczyć wpływ dobrodziejstwa nowej ustawy zarząd postanowił przedłożyć pod głosowanie projekt statutu, wykorzystując to, że nowelizacja ustawy zobowiązuje dostosować statuty spółdzielni mieszkaniowych do nowych przepisów. Sęk w tym, że ustawa mówiąc o dostosowaniu ma na myśli dokładnie to słowo, a nie wypaczanie idei reformy prawa spółdzielczego. Inaczej podszedł do tego zarząd.
Wprowadził mianowicie do proponowanego statutu obowiązek opodatkowania pełnomocnictwa na rzecz urzędu miasta, czyli konieczność uiszczenia opłaty skarbowej w kwocie 17 zł. Oczywiście zapis taki naruszałby prawo. Od wprowadzenia obowiązku podatkowego w Polsce jest bowiem parlament, a nie zarządy spółdzielni. Idea tego pomysłu jest oczywista. Ograniczenie korzystania
z instytucji pełnomocnika.
Zarząd Walne Zgromadzenie przegrał. Każde głosowanie przegrał bezwzględną większością głosów. Pechowo dla siebie w tym samym czasie sąd orzekł, że zawieszenie Andrzeja Kinasiewicza było również nielegalne, choć wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Przechodząc do sedna. Po co o tym wszystkim przypominać? Z dwóch powodów. Statut rzeczywiście trzeba dostosować do przepisów nowej ustawy. Pytanie tylko, jakie mają być kierunki zmian? Czy mają jeszcze bardziej wzmocnić pozycję prezesów czyniąc ich w zasadzie nieusuwalnymi? Czy może statut ma zabezpieczać interesy członków spółdzielni, to jest ich prawowitych właścicieli? Postawienie tych pytań jest celowe i na czasie. Na czasie, gdyż zarząd, rzekomo w trosce o członków spółdzielni, rozpoczął kampanię lobbującą kolejny projekt statutu.
Podczas nieformalnych spotkań, sponsorowanych publikacji prasowych czy wręcz kampanii oszczerstw na facebooku, próbuje się zohydzić członkom spółdzielni instytucję reprezentacji przez pełnomocnika, a jednocześnie wprowadzić zapisy ograniczające możliwość korzystania z nich.
W kolejnym projekcie statutu zarząd wymyślił, że członkowie spółdzielni będą musieli rejestrować w spółdzielni pełnomocnictwa na dzień przed pierwszą częścią walnego. Pytanie po co? Ano po to, żeby łazić po ludziach, po lokatorach, zakłócać ich spokój pytaniami, komu ten udzielił pełnomocnictwa, a zapewne i zachęcać ich do odwołania pełnomocnictwa różnymi metodami, które ten zarząd ma w zwyczaju stosować. Oczywiście podobny zapis znów narusza przepisy prawa, bo gdyby parlament chciał wprowadzić podobne ograniczenia, to by to zrobił, a jeżeli tego nie wprowadził, to znaczy, ze posłom chodziło naprawdę o ograniczenie władzy prezesów spółdzielni.
Kolejnym pomysłem zarządu, który również narusza przepis nowej ustawy jest wykluczanie członków.
Otóż posłowie znieśli możliwość wykluczania z członkostwa w spółdzielniach mieszkaniowych. Posłowie tak, ale zarząd GSM nie. Zarząd chce zachować sobie możliwość wykluczania niepokornych członków. Nieważne, że z tego powodu przegrał już kilka spraw sądowych, że z tej przyczyny komornik egzekwował od spółdzielni przegrane koszty. To zarządu nie interesuje.
Otwarte pozostaje zatem pytanie, jak doprowadzić do uchwalenia statutu, który zabezpieczałby interesy członków spółdzielni. Wydaje się, że jest na to jeden tylko sposób. Projekt statutu zostanie opracowany przez radę nadzorczą wraz z członkami spółdzielni, którzy zechcą wziąć w tych pracach udział. Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć. Tradycyjnie zarząd z radą nadzorczą o statucie nie rozmawia. Statutem nie jest zainteresowany przewodniczący rady nadzorczej Bolesław Lepczyński, który lubi „lekkie tematy”, jak przykładowo premie dla zarządu. Czas pokaże, czy pozostali członkowie rady nadzorczej będą chcieli wziąć na swoje barki tak trudny temat?
Jarosław Gawełczak
Napisz komentarz
Komentarze