Uprzedzamy od razu cisnące się na usta pytanie. Nie płacimy posłom za reklamowanie naszego tytułu. Nie wiemy też - choć chodzą takie słuchy - czy nasza gazeta zastąpi podczas protestów opozycji kartkę z wystylizowanym napisem „konstytucja”.
W każdym razie taki zaszczyt spotyka nas po raz pierwszy. Posłowie z najwyższej, opozycyjnej półki zwołali dziennikarzy, w tym także telewizyjnych, aby opowiedzieć im o „Naszym Jastrzębiu”. Takiej promocji nie mieliśmy jeszcze nigdy. Jesteśmy małą firmą wydawniczą, która może tylko marzyć o wielkich kampaniach reklamowych. Tymczasem, jak z nieba spadła nam promocyjna „dźwignia” na ogólnopolską skalę. Chodzi o typowe lokowanie produktu. Mechanizm polega na tym, że znane osoby albo bohaterowie filmu, opowiadają, albo korzystają z komercyjnego towaru lub usługi. Widzowie podprogowo dowiadują się, że to jest dobre. I tak było w tym przypadku. Posłowie w czasie kampanii wyborczej chcieli znaleźć pretekst, aby spotkać się z dziennikarzami. Padło na nas. I ruszyła lawina! Ludzie dowiedzieli się, że Gadowski i Budka czytają „Nasze Jastrzębie” i teraz każdy chce mieć tę gazetę.
Posłowie zaprosili dziennikarzy, aby podzielić się obawami na temat rynku reklamowego. Ich zdaniem spółki skarbu państwa preferują jedne media, a inne pomijają. Akurat w ustach parlamentarzystów PO brzmi to wyjątkowo zabawnie. W Internecie krąży wiele opracowań na temat rynku reklamowego w czasach, kiedy rządzili koledzy posłów Gadowskiego i Budki. Praktycznie wszystko szło do mediów, które uchodzą za tubę propagandową tej opcji politycznej. Gazety prawicowe z rządowego tortu reklamowego nie miały nic. Poza tym posłowie, a zwłaszcza Krzysztof Gadowski, powinni zainteresować się też niesprawiedliwością panującą na jastrzębskim rynku reklamowym. Spółki miejskie działają na takich samych zasadach, co spółki skarbu państwa. Przy wyborze nośników reklamowych powinny kierować się przede wszystkim nakładem, zasięgiem, systemem dotarcia do odbiorcy. „Nasze Jastrzębie” liczy się na lokalnym rynku. Mamy największy nakład (31 500 egzemplarzy) i system dystrybucji zapewniający dotarcie do prawie wszystkich mieszkańców. Dlaczego nie ogłasza się u nas magistrat ani podległe jednostki? Dlaczego posłowie nie ustawili się pod Urzędem Miasta, aby napiętnować tę jawną dyskryminację?
redakcja
Dobrze przynajmniej, że poseł Krzysztof Gadowski z Platformy Obywatelskiej daje znaki życia, ponieważ jego macierzysta partia zwinęła się z przestrzeni publicznej Jastrzębia-Zdroju. Nie wystawiła nawet swojej listy do samorządu, a kandydatkę na prezydenta ukryła pod maską „niezależności”, choć wszyscy wiedzą, jaki jest rodowód polityczny Anny Hetman. Grzegorz Schetyna prosi o wszystkie ręce na pokład w walce z PiS, a jastrzębska PO schowała głowę w piasek i udaje, że jej nie ma.
Napisz komentarz
Komentarze