Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 01:17
PRZECZYTAJ!
Reklama dotacje rpo

Opcja zero

W komunikacyjnym chaosie jaki ogarnął Jastrzębie-Zdrój, jedno jest pocieszające: gorzej być nie może. Innego wyjścia nie ma, jak tylko odbić się od dna i warto zrobić to w dobrym stylu. Dzięki współpracy samorządu z JSW i pod warunkiem skutecznego sięgnięcia po środki zewnętrzne, za pięć, siedem lat ulicami Jastrzębia mogą jeździć najnowocześniejsze, bezemisyjne autobusy napędzane wodorem.
Opcja zero

 

Po tygodniach złych informacji wreszcie coś optymistycznego można napisać o komunikacji publicznej w Jastrzębiu-Zdroju. Międzygminny Związek Komunikacyjny zgodził się na podwyższenie kapitału zakładowego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej.

 

Gminy korzystające z usług z jastrzębskiego przewoźnika zrobiły zrzutkę i zasiliły jego kapitał kwotą 3,4 mln zł.

 

Jednocześnie ustalono, że PKM zostanie podmiotem wewnętrznym MZK, a to oznacza, że na jastrzębskich ulicach nie pojawią się już przewoźnik np. z Warszawy, który nie radzi sobie na naszym rynku transportowym. To dobre rozwiązanie, bo uchroni jastrzębską komunikację przed upadkiem na łopatki. Trudno jednak oczekiwać, że pozwoli jej to wstać z kolan. Lutowy strajk kierowców i marcowe, nagłe wycofanie się firmy Warbus, nie były przyczyną kryzysu komunikacyjnego, lecz jego skutkiem. Na dobrą sprawę ten krach zapowiadał się od… 16 lat. W 2003 roku MZK wpadło w finansowe tarapaty. Znaleziono najprostszy sposób na uzyskanie płynności obcinając stawki przewozowe dla PKM. Przewoźnik zanotował wtedy milion złotych strat, ale nikomu to nie przeszkadzało. Gminom, które tworzą MZK, weszło w krew, że wszelkie problemy Związku można rozwiązywać kosztem PKM. Tak się działo przez następne lata. Pierwszy, mały zysk w wysokości 340 tys. zł, PKM zanotowało dopiero w 2013 roku. W kolejnych latach znów był dołek, na poziomie miliona złotych strat rocznie. Sytuacja była trudna, a na domiar złego władze miasta w 2014 roku wpadły na najgorszy z możliwych sposobów na wyjście z komunikacyjnego dołka. Ogłoszono przetarg na przewozy autobusowe. Wygrała firma Warbus z Warszawy, która zaproponowała stawki niższe od PKM.

 

Ledwie zipiący miejski przewoźnik został dorżnięty przez miasto, które ściągnęło mu na głowę komercyjną konkurencję.

 

Nieoficjalnie wiadomo, że Warbus był gotów wycofać się z umowy, bo warszawska firma szybko zorientowała się, że zostanie przymuszona do korzystania z usług PKM, jako podwykonawcy. Po wygraniu wyborów prezydent Anna Hetman mogła skorzystać z tej furtki i przetarg unieważnić. Nowe władze nie skorzystały jednak z tej okazji. Zdecydowano się na wariant, gdzie Warbus był głównym zleceniobiorcą usługi przewozowej, a PKM podwykonawcą. Było to rozwiązanie chore z ekonomicznego punktu widzenia i konfliktogenne, biorąc pod uwagę organizacyjno-towarzyskie relacje między firmami a władzami miasta. Ta choroba trwała cztery lata, a agonia zaczęła się w lutym tego roku. To dobrze, że samorządy rzuciły koło ratunkowe PKM-owi. Teraz trzeba pomyśleć, jak topielca bezpiecznie wyciągnąć na brzeg.

 

Odpowiedź spróbowali dać uczestnicy konferencji komunikacyjnej, która odbyła się 8 kwietnia.

 

Debatę zorganizował Piotr Szereda, przewodniczący Rady Miasta. Dobór gości i prelegentów był interesujący, ale jeszcze ciekawiej wyglądała lista nieobecnych. Mimo zaproszenia, debatę zbojkotowali, m.in. prezydent Anna Hetman oraz poseł Krzysztof Gadowski. Powód? Szereda w zapowiedział udział posła Grzegorza Matusiaka. W tej sytuacji prezydent Hetman uznała, że debata nabierze politycznego charakteru. W kuluarach komentowano, że władze miasta znalazły sobie wygodny pretekst bojąc się trudnych pytań. Poseł Matusiak nic nie mówił o polityce. Wspomniał za to o rządowych planach wsparcia komunikacji lokalnej. Spore zainteresowanie wzbudziła prezentacja Michała Hajduka, reprezentującego spółkę JSW Innowacje. Mówił o autobusach wodorowych.

 

Na razie jest to komunikacyjna rewolucja, ale wkrótce stanie codziennością na europejskich drogach.

 

Wymuszą to unijne przepisy. Do 2030 roku musi spaść o 31 proc. emisja dwutlenku węgla z samochodów dostawczych i autobusów poruszających się po unijnych drogach. Napęd wodorowy jest na razie kosztowny, ale tanieje z każdym rokiem, bo rośnie liczba takich pojazdów. Uruchomiono także całą paletę finansowych mechanizmów wsparcia, na poziomie unijnym i krajowym. Polska staje się europejskim liderem w zakresie wdrażania elektromobilności. Jest to jeden z priorytetów premiera Mateusza Morawieckiego, na który rząd chętnie sypnie groszem. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju uruchomiło niedawno program Bezemisyjny Transport Publiczny, oparty o nowy model finansowania. NCBR pozyskuje do współpracy miasta zainteresowane nowoczesnymi pojazdami do transportu publicznego. Nawiązano już współpracę z 26 miastami oraz Górnośląsko – Zagłębiowską Metropolią, zrzeszającą 41 gmin. W efekcie określono wartość i wielkość zamówienia na ponad 1000 innowacyjnych pojazdów.

 

Pionierem na polskim rynku we wdrażaniu wodorowych technologii jest Jastrzębska Spółka Węglowa.

 

W czasie grudniowego szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach JSW zaprezentowała mobilną stację wodorową i udostępniła autobus zasilany wodorem. W przyszłości koksownie Jastrzębskiej Spółki Węglowej będą w stanie produkować gaz do zasilania 800 takich pojazdów rocznie. Wodór trzeba odseparować i oczyścić, ale bez wątpienia warto – bo rezultatem jego użycia w pojazdach jest jedynie para wodna. To główna przyczyna rosnącej popularności autobusów wodorowych w Europie. Upowszechnienie takich pojazdów w Polsce stworzy szansę dla JSW jako dostawcy wodoru. Szacuje się, że autobus wodorowy jeżdżący około 300 km dziennie zużywa około 8 kg tego gazu na każde 100 km. Jastrzębska Spółka Węglowa chce promować wodór jako czyste paliwo przyszłości. Z oczywistych względów może na tym skorzystać także nasze miasto. Podczas komunikacyjnej debaty rzucono pomysł, który na razie może przytłaczać swoim rozmachem, ale być może jest to jedyne wyjście.

 

Wykorzystajmy potencjał JSW, zadbajmy o zewnętrzne finansowanie, uporządkujmy sprawy na własnym podwórku i zbudujmy za kilka lat w Jastrzębiu-Zdroju najnowocześniejszą komunikację publiczną w Polsce.

 

Jerzy Filar

 

Grzegorz Matusiak, poseł na Sejm RP
Odbudowa transportu publicznego w Jastrzębiu-Zdroju powinna iść w parze z ponadlokalnymi projektami komunikacyjnymi, realizowanymi przez rząd. Znamy coraz więcej szczegółów na temat technicznych i finansowych aspektów odtworzenia kolejowych połączeń z naszego miasta do Katowic.

 

Piotr Szereda, przewodniczący Rady Miasta
Decydując się na plan „zero”, czyli odbudowę komunikacji od podstaw niczym nie ryzykujemy, bo niczego nie da się już bardziej zepsuć. Wykorzystajmy obecną słabość, jako nasz największy atut. Dzięki współpracy z JSW nasze miasto może stać pionierem, jeśli chodzi o nowoczesną, bezemisyjną komunikację publiczną.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama