Od dawna w mediach nie było tak gorąco od śląskiej tematyki. Po ujawnieniu szczegółów „górniczego” planu Jacka Sasina, ministra Aktywów Państwowych, rozpętała się burza, która dość szybko ucichła. Zamiast wygaszania górnictwa, zamykania kopalń i obniżania pensji załogom, powołano rządowo-społeczne zespoły robocze i dano im dwa miesiące na opracowanie wyjścia z trudnej sytuacji. Media ogłosiły sukces związków zawodowych, które zapowiedziały ostry sprzeciw i czwarte powstanie śląskie. Z kolei sami związkowcy podkreślali rolę dziennikarzy, którzy ujawnili i rozpowszechnili ministerialne plany. To tylko część prawdy. Kluczowe znaczenie miało spotkanie wicepremiera Jacka Sasina ze śląskimi parlamentarzystami Prawa i Sprawiedliwości, do którego doszło przed rozmowami ze związkowcami w Urzędzie Wojewódzkim. Większość posłów i senatorów dała jasno do zrozumienia, że nie ma ich przyzwolenia na plan likwidacji górnictwa.
Zgody na to absolutnie nie daje także premier Mateusz Morawiecki co powinno uciąć wszelkie spekulacje na temat rzekomych rządowych zakusów na tę branżę.
Ze strony państwa nie ma takiej woli, ani potrzeby. Wiadomo, że w górnictwie nie dzieje się dobrze. Bruksela narzuca kolejne obostrzenia, spadają ceny węgla na światowych giełdach, a na dodatek koronawirus najmocniej zaatakował śląskie kopalnie. Trudno w takiej sytuacji o optymizm, ale nie wolno też załamywać rąk, a tym bardziej podejmować pochopnych decyzji. Węgiel ma największy udział w polskim miksie energetycznym i jeszcze długo nic się pod tym względem nie zmieni. Polska nie ma pieniędzy ani możliwości technologicznych, aby od razu przystosować narodową gospodarkę do energetyki odnawialnej. Premier Mateusz Morawiecki mówił o tym podczas ostatniego szczytu Rady Europejskiej i przekonał przywódców unijnych państw. Polska wywalczyła czas i pieniądze na racjonalną oraz bezpieczną transformację energetyczną. W ramach wspólnego budżetu oraz planu odbudowy unijnej gospodarki nasz kraj otrzyma około 750 mld złotych. Zgodnie z ustaleniami brukselskiego szczytu jedna trzecia tej kwoty musi zostać wydana na cele klimatyczne. Największym wygranym będzie Śląsk, gdzie popłynie główny strumień unijnych pieniędzy, jakie Polska wyda na transformację energetyczną. Mateusz Morawiecki zagwarantował Polsce także własne tempo w dochodzeniu do neutralności klimatycznej. Nie musimy nerwowo czekać na rok 2050.
Dojdziemy do Zielonego Ładu wtedy, kiedy Śląsk będzie na to gotowy.
Mogę zapewnić związkowców, że nie czeka nas czwarte powstanie ale pokojowe rozmowy, które nie osłabią ale wzmocnią gospodarczy potencjał naszego regionu.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.
Napisz komentarz
Komentarze