Upadek obyczajów w Sejmie może gorszyć, ale nie powinien dziwić. Niektórzy posłowie okupują mównicę, rwą kartki, krzyczą, tupią. Oczywiście, nie robią tego dla ratowania demokracji, ale dla podniesienia rozpoznawalności, bo obrady transmitują media. Im więcej cyrku, tym większa oglądalność. Samorządowcy nie powinni brać przykładu z ul. Wiejskiej. W gminach jest mniej emocji, a więcej przyziemnej roboty. Odstępstwem od reguły stało się ostatnio Jastrzębie-Zdrój. Podczas ostatniej sesji radni Platformy Obywatelskiej
i Wspólnoty Samorządowej zamiast obradować po prostu wyszli.
Na stole były projekty 25 ważnych uchwał, a wśród nich kilka miało szczególne znaczenie.
Jedna z nich dotyczyła kontrowersyjnego podziału środków z Jastrzębskiego Budżetu Obywatelskiego. Przypomnijmy, że prezydent Anna Hetman chce o połowę obciąć pieniądze dla sołectw i osiedli. Kolejną sprawą, która miała być przedyskutowana na sesji to podwyżka opłat za niesegregowanie odpadów komunalnych. Zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości w tym rozwiązaniu jest sporo luk.
Kto wie, czy powodem ucieczki radnych PO i satelitów nie był jednak projekt nowego Statutu Miasta.
Kością niezgody jest zapis mówiący o: „zasadach jawności oraz upowszechnianiu wiedzy o działaniach organów Miasta”. Radnym z „drużyny” prezydent Hetman nie odpowiadało sformułowanie, że „Rada Miasta będzie współuczestniczyć w kształtowaniu i nadzorowaniu polityki informacyjnej w środkach masowego przekazu”. Przecież tak powinno być. Jastrzębie-Zdrój nie jest prywatnym miastem Anny Hetman i jej znajomych. Polityka informacyjna musi odzwierciedlać różnorodność poglądów i uwzględniać proporcje klubów w Radzie Miasta. Na szczeblu krajowym Platforma Obywatelska protestuje przeciwko upolitycznieniu mediów publicznych. Na poziomie lokalnym nie przeszkadza im, że prezydent miasta kontroluje kanały komunikacyjne.
Mentalność Kalego w czystej postaci.
Kiedy to robi PiS demokracji dzieje się krzywda. Gdy taki mechanizm wdraża PO wszystko jest OK. Kiedy podczas sesji miało dojść do głosowań zabrakło jednego z radnych PO, który musiał opuścić obrady. Stracili większość i... wyszli z sali. W imię swoich partykularnych interesów pokazali mieszkańcom środkowy palec.
- Degrengolada toczy naszą Radę Miasta, a kolejny gorszący przykład mieliśmy podczas sesji nadzwyczajnej. Koalicja prezydent Hetman uznała, że radnym Prawa i Sprawiedliwości należy ukrócić możliwość dyskusji i swobody wypowiedzi. Radny Grzegorz Mosoń zgłosił wniosek formalny w imieniu Wspólnoty Samorządowej, aby radni mieli ograniczony czas wypowiedzi. Prezydent poparła ten wniosek, co uważam za absolutny skandal. To groteskowe, a zarazem smutne wydarzenia pokazują, że „drużyna” Anny Hetman w publicznej debacie samorządowców stosuje praktyki skopiowane z anarchizujących działań totalnej opozycji. Przykre jest, że ugrupowania mające w nazwie odniesienia do samorządu uprawiają brudną politykę. Czy następnym ruchem będzie blokada mównicy? - pyta Piotr Szereda, przewodniczący Rady Miasta.
Napisz komentarz
Komentarze