Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 08:23
PRZECZYTAJ!
Reklama

Z górnictwem źle, bez niego jeszcze gorzej

Dzięki strukturze produkcyjnej Jastrzębskiej Spółki Węglowej, nasze miasto ma czas na przygotowanie się do transformacji energetycznej. Tych lat nie można jednak zmarnować. Jeśli nie chcemy następnych pokoleń jastrzębian skazać na społeczny margines, musimy już teraz pracować nad zmianą profilu miasta.
Z górnictwem źle, bez niego jeszcze gorzej

Pod wpływem propagandy ekologicznych radykałów także wśród niektórych mieszkańców naszego miasta panuje przekonanie, że im szybciej przestaną fedrować kopalnie, tym lepiej. Tej opinii nie podzielają instytucje badające sytuację społeczno-ekonomiczną w regionach najbardziej narażonych na negatywne skutki transformacji energetycznej.

Niedawno ukazał się na ten temat raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Jego autorzy, wzięli pod uwagę między innymi poziom bezrobocia w gminach górniczych, PKB na mieszkańca, specyfikę lokalnego rynku pracy, odsetek siły roboczej zatrudniony w sektorze górniczym, a także wpływ likwidacji kopalń w ostatnich latach na poszczególne powiaty. Dzięki tym danym stworzono wskaźnik wrażliwości regionów górniczych na transformację. Zdaniem PIE pozwoli on rozpoznać, w jakim stopniu polityka klimatyczna Unii Europejskiej dotknie poszczególnych części kraju. Umożliwi też odpowiednie wsparcie dla regionów górniczych.

- Obok przeznaczonych w co najmniej 37 proc. na zieloną transformację funduszy w ramach Next Generation Unii Europejskiej, do rozdysponowania jest 17,5 mld euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji oraz środki w ramach Funduszu Modernizacyjnego, które także można przeznaczyć na transformację regionów węglowych. Z perspektywy utrzymania ich konkurencyjności, ta dekada będzie decydująca – mówi Adam Juszczak, analityk zespołu energii i klimatu PIE.

Na podstawie analizy 13 różnych wskaźników ten publiczny think-tank dokonał klasyfikacji gmin związanych z górnictwem.

Obliczenia wykazały, że największą odpornością na transformację wykazują Katowice, Gliwice i Jaworzno.

Natomiast z powodu „zielonej” modernizacji najbardziej ucierpią miejscowości, które teraz mają kopalnie z wysokimi płacami, ale poza tym są słabe gospodarczo. Do szczególnie narażonych należą, m.in. Bytom, Zabrze, Ruda Śląska.

Najbardziej zagrożone jest jednak Jastrzębie-Zdrój.

Między tymi gminami są spore różnice. Bytom i Zabrze największy szok transformacyjny mają już za sobą. Tam nie ma już kopalń. Teraz cały wysiłek rozwojowy idzie na zbudowanie nowej tożsamości kulturowej i struktury gospodarczej. W trudniejszej sytuacji jest Ruda Śląska. Spory odsetek mieszkańców wciąż pracuje w górnictwie. W ramach kopalni Ruda funkcjonują trzy ruchy: Pokój, Bielszowice i Halemba. Ale to już ich ostatnie tchnienia. Pokój ma zostać zamknięty w tym roku, a Bielszowice i Halemba zakończą żywot w 2023 roku. Miasto, jeśli zostanie same z tym problemem, czeka szok. Polska Grupa Górnicza przygotowała symulację, w jaki sposób gwałtowne odejście od górnictwa wpłynie na rynek pracy. Bezrobocie w Rudzie Śląskiej wynosi obecnie 3 proc. Jeśli wszystkie ruchy kopalni Ruda przestaną fedrować w sposób niekontrolowany, ten wskaźnik może podskoczyć aż do 40 proc. Dla miasta oznacza to społeczną degradację i gospodarczy upadek. Niektóre miejscowości, gdzie też pracują kopalnie PGG, są w jeszcze gorszej sytuacji. W powiatach bieruńsko-lędzińskim, wodzisławskim i rybnickim, jeśli dojdzie do załamania górnictwa bezrobocie może sięgnąć nawet 50 proc.

W Jastrzębskie Spółce Węglowej nie przeprowadzano takich symulacji. Na razie nie ma powodu.

JSW wydobywa węgiel koksowy, który został w ubiegłym roku wpisany na listę surowców strategicznych Unii Europejskiej. Jest on niezbędny do produkcji stali i wielu komponentów wykorzystywanych w innowacyjnych, ekologicznych technologiach. Na razie Jastrzębie – Zdrój nie ma się czym martwić, choć jest to cisza przed burzą. Na str. 15 zamieściliśmy artykuł zatytułowany „pożegnanie z węglem nie nastąpi szybko”. To prawda, ale jest w tym – jak we wszystkim – pewien haczyk. Wiele zależy od rozwoju technologii. Unia Europejska wpisała węgiel koksowy na strategiczną listę, ale jest to wpis warunkowy. Bruksela wydaje ogromne pieniądze na prace badawczo-rozwojowe, które pozwolą produkcję stali oprzeć na bardziej „zielonych” surowcach. Na razie nie ma takich technologii, ale wcześniej czy później się pojawią.

Na taki moment musi się szykować Jastrzębie-Zdrój.

Jesteśmy w lepszej sytuacji, niż miasta z kopalniami PGG, które produkują napiętnowany przez Brukselę węgiel energetyczny. Tam mają niewiele czasu na przygotowanie się do epokowej zmiany. My nie musimy się spieszyć, ale ten pozorny spokój nie powinien nas usypiać. To ostatni dzwonek, aby w gronie miejskich elit rozpocząć dyskusję o kształcie Jastrzębia-Zdroju za 20-30 lat. Żadne miasto w Polsce nie jest tak uzależnione od górnictwa. W naszym wypadku budowanie alternatywnej wersji rozwoju jest zadaniem na całe pokolenie. Niestety, przyglądając się poczynaniom władz miasta trudno dostrzec, aby w magistracie zdawano sobie sprawę z rangi tego problemu.

Największą słabością samorządowców, nie tylko w Jastrzębiu-Zdroju, jest planowanie działań tylko w perspektywie swoich kadencji.

Dla prezydent Anny Hetman, jeśli po raz kolejny wygra wybory w 2023 roku, będzie to ostatnie pięć lat rządów. Do 2028 roku raczej nie wydarzy się nic złego z JSW. Obecna prezydent stoi więc przed pokusą niepodejmowania trudnych i odważnych decyzji. Konsekwencją takiej postawy jest przesuwanie w czasu budowy nowego, powęglowego Jastrzębia. Tych lata może w przyszłości zabraknąć.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama