Henryka Sławika nazywano polskim Wallenbergiem albo Schindlerem. Historia jego życia należy do jednej z najbardziej niezwykłych i bohaterskich kart drugiej wojny światowej. A wszystko zaczęło się 16 lipca 1984 roku w Jastrzębiu-Zdroju Szerokiej. Tutaj przyszedł na świat Henryk Sławik. W 127 lat później przed tutejszym kościołem stanął jego pomnik.
Bohater z Szerokiej spogląda na swój rodzinny dom.
Wiedzę o Henryku Sławiku upowszechnia Grzegorz Łubczyk, ambasador RP na Węgrzech w latach 1997-2001. Dzięki jego czujności udało się uniknąć skandalu podczas uroczystości. Jak się okazało tablice informacyjne przygotowane przez miasto zawierały kilka istotnych nieścisłości. Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że jesienią ubiegłego roku miejska urzędniczka poprosiła o napisanie treści tablic Marcina Boratyna, kierownika Galerii Historii Miasta. W kilka miesięcy później ta osoba zadzwoniła do niego z informacją, że prezydent Anna Hetman zdecydowała jednak, że napis przygotuje ktoś inny. Podobno miała to zrobić Izabela Grela, naczelnik wydziału Informacji, Promocji i Współpracy Zagranicznej.
Czego dotyczyły błędy wychwycone przez ambasadora Łubczyka?
Chodzi między innymi o sposób w jaki został stracony Henryk Sławik. Bohater II wojny światowej został powieszony, podczas gdy, na pomniku widniała informacja o jego rozstrzelaniu. Niefortunne okazało się również określenie Sławika mianem jastrzębianina. Jego córka Krystyna, podobnie jak rodzina i przyjaciele, a później także biografowie, zawsze mawiała o nim „Chłopak z Szerokiej”. Wątpliwości wzbudziło też umieszczenie na tablicy cytatu Cyli Ehrenkranz, jednego z żydowskich dzieci, które uratował Sławik. Zwyczajowo, takie wpisy na pomnikach i monumentach nie powinny być anonimowe, lecz należy zaznaczyć źródło. Poza tym, na pomniku napisano, iż Henryk Sławik opiekował się 120 tys. polskich uchodźców. W rzeczywistości było ich ok. 40-45 tys.
- Sławik ma tyle zasług, że nie należy mu dopisywać czegoś, czego nie robił - wyjaśnia Grzegorz Łubczyk.
Sprawą wyjaśnienia tych nieścisłości zajął się w interpelacji radny Tadeusz Sławik.
- Sytuacja może być powodem niepotrzebnych dyskusji, być może nawet skandalu międzynarodowego, a tego z pewnością nie chciałby największy bohater, jaki narodził się na obecnej ziemi jastrzębskiej - stwierdził Tadeusz Sławik, który zasugerował, że być może konieczne jest odwołanie uroczystości odsłonięcia pomnika i zdemontowanie feralnej tablicy.
Na szczęście do tego nie doszło. Władze Jastrzębia zdecydowały się na rozwiązanie tymczasowe. Na tablicę został naniesiony tekst nie zawierający żadnych spornych informacji. Ostateczny tekst zostanie naniesiony po konsultacjach z Instytutem Pamięci Narodowej.
Napisz komentarz
Komentarze