Ustawa przyjęta w kwietniu przez samorząd województwa śląskiego ma historyczne znaczenie także z innego powodu. Jeszcze nigdy sejmik nie był tak zgodny. Radni opozycyjnego PiS i rządzącej koalicji PO-PSL-SLD-RAŚ w sprawie ustawy antysmogowej glosowali tak samo, czyli na „tak”.
Przepisy zabraniają od 1 września palenia węglem brunatnym, mułem, flotokoncentratami i biomasą, której wilgotność w stanie roboczym przekracza 20 procent.
Uchwała wprowadza istotne zapisy dla tych, którzy planują instalację urządzeń grzewczych.
Użytkownicy mają określony czas, by zaopatrzyć się w kotły minimum klasy 5. Harmonogram wymiany urządzeń grzewczych został rozłożony na 10 lat i wskazuje cztery daty graniczne. Kotły mające powyżej 10 lat trzeba wymienić na klasę 5 najpóźniej w 2021 roku. Ci, którzy użytkują kotły od 5-10 lat, powinni postarać się
o nowe do końca 2023 roku, a użytkownicy najmłodszych kotłów mają czas do końca 2025 roku. Ze względu na to, że do roku 2016 wymiana na kotły 3 i 4 klasy była dofinansowywana, graniczną datę ich obowiązkowej wymiany na klasę 5 wydłuża się do końca roku 2027.
Przyjęty przez zarząd Województwa Śląskiego projekt jest wynikiem kompromisu. Przeprowadzono konsultacje społeczne, w trakcie których wpłynęło prawie sześć i pół tysiąca uwag. Ponad 90 proc. gmin i powiatów opowiedziało się za wprowadzeniem uchwały. Dotyczy ona nie tylko kotłów, pieców i kominków
w domach indywidualnych, ale także w usługach i przedsiębiorczości.
Generalnie, wszystkie „kopciuchy” mają zniknąć, najdalej w ciągu 10 lat.
Przed głosowaniem, z proekologicznym przesłaniem do radnych województwa zwrócił się nawet metropolita katowicki arcybiskup Wiktor Skworc, który przywołał encykliki papieża Franciszka I i św. Jana Pawła II: Obecny papież zwraca uwagę na nasz wspólny dom, jakim jest Ziemia. Zaś panowanie nad jej zasobami to nie przywilej, a służba. Na to też w swojej encyklice, sprzed 30 lat, zwracał uwagę św. Jan Paweł II, który wskazywał na odpowiedzialne wykorzystywanie zasobów naszej planety. Przestrzegał przed niszczeniem środowiska naturalnego, które nie może służyć celom doraźnego użycia.
Oczywiście, brzmi to wszystko bardzo szlachetnie i optymistycznie, bo pojawia się realna szansa na poprawę jakości powietrza. Na Śląsku, w tym w Jastrzębiu-Zdroju, alarmy smogowe stały się normą, zwłaszcza w mroźne i bezwietrzne dni. Pozostaje natomiast pytanie, na które ustawa nie daje precyzyjnej odpowiedzi. Kto za to zapłaci? Według różnych szacunków, w całym województwie śląskim kopci jeszcze ponad 700 tys. starych pieców. Koszt ich wymiany grubo przekroczy 7 miliardów złotych.
Pieniądze mają wyłożyć sami konsumenci, gminy, samorząd województwa i rząd.
Czy wszyscy chętnie sięgną do kieszeni? Generalnie, najgorszym paliwem palą ludzie biedni. Trudno liczyć na to, że przestraszą się nowych przepisów, choć kładą one nacisk także na duże uprawnienia kontrolne ze strony władz samorządowych. Kiedy producenci wycofają z rynku muł i miał, ludzie o niskich dochodach i starych piecach sięgną po następny produkt z listy tanich paliw, a jest nim węgiel rosyjski. Takiego efektu ustawy antysmogowej na pewno nie życzy sobie obecny rząd. Wiele gmin i miast na własną rękę poprawia jakość powietrza dotując wymianę starych kotłów na nowsze, ekologiczne. Środki na te programy pochodzą najczęściej z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
Pieniędzy jest sporo, ale nie na tyle, aby sprostać oczekiwaniom wszystkich mieszkańców, których nowe przepisy zmuszą do wymiany źródła ciepła.
Na szczeblu wojewódzkim ustawa antysmogowa może liczyć na środki z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014-2020. W ramach RPO przewidziano oś priorytetową: efektywność energetyczna, odnawialne źródła energii i gospodarka niskoemisyjna. Niestety, pula wynosi około 240 mln zł. To dużo, ale wciąż brakuje do 7 mld zł. Samorządy lokalne i wojewódzki liczą na rząd, ale mogą się przeliczyć. Na szczeblu centralnym brakuje nie tylko pieniędzy, ale także dobrych przepisów. Wciąż trwają konsultacje publiczne odnośnie projektu, przygotowanego w Ministerstwie Energii, określającego jakość paliw stałych.
Krytycznie i z niepokojem przygląda się temu, m.in. NSZZ „Solidarność”.
Przedstawiciele górniczej „S” przypominają, że małe instalacje grzewcze wykorzystujące, m.in. miał energetyczny znajdują zastosowanie w ogrodnictwie (szklarnie), hodowli zwierząt i wszędzie tam, gdzie piece używane są do ogrzewania hal, budynków gospodarczych czy całych zakładów przemysłowych.
- Najbardziej poszkodowane staną się niewielkie podmioty gospodarcze dysponujące bardzo często nowoczesnymi, ekologicznymi instalacjami spalania węgla. Gdyby zapisy nowelizowanej ustawy weszły w życie, właściciele tych podmiotów zostaną ukarani tylko za to, że zdecydowali się na korzystanie z produktu sprzedawanego przez kopalnie i gotowi byli zainwestować w nowoczesne technologicznie kotły, tak by nie szkodzić „środowisku” - czytamy w związkowej informacji. Takie same instalacje są wykorzystywane np. przez szkoły czy szpitale. „Gdyby proponowane zmiany weszły w życie, one również dostałyby po kieszeni”.
Konsekwencje wejścia w życie uchwał antysmogowych skomentował także senator PiS Wojciech Piecha.
- Całe środowisko górnicze w pełni zgadza się z regulacjami dotyczącymi wycofania z rynku indywidualnych odbiorców węgla najniższej jakości - mułów węglowych i tzw. flotokoncentratów - ich sprzedaż już została ograniczona, a do końca roku będą one całkowicie wycofane z oferty (…). Jednak uchwała antysmogowa przyjęta przez Sejmik Województwa Śląskiego, zakazuje stosowania nie tylko mułów i flotokoncentratów, ale stopniowo także wysokiej jakości miałów węglowych i tzw. węgli grubych. To dla mieszkańców może mieć fatalne skutki. Zmiana gatunku węgla spowoduje dla mieszkańców wzrost rocznych kosztów ogrzewania domu średnio z obecnych 2,3 tys. zł do ponad 4 tys. zł. Dziś miały węglowe są dostępne w cenie ok. 370-400 zł za tonę, podczas gdy preferowane w uchwałach antysmogowych tzw. groszki kosztują 800-1000 zł - ocenił senator.
Uchwała antysmogowa jeszcze nie weszła w życie, a już budzi sporo wątpliwości. Dobrze, że władze województwa pochyliły się nad problemem jakości powietrza w naszym regionie. Z drugiej strony szkoda, że przepisy nie są lepsze, uwzględniające finansowe realia oraz interesy branży wydobywczej.
Napisz komentarz
Komentarze