Temat felietonu narzucił się sam.
Temat felietonu narzucił się sam. Od ósmego listopada, z różnym natężeniem z każdego nośnika informacji bije po oczach i uszach tylko jedno słowo: Trump! Jak tu nie polubić nowego prezydenta USA, skoro z jego wyborem nie chcą się pogodzić Lady Gaga, Aleksander Kwaśniewski, Martin Schulz, Gazeta Wyborcza i Jolanta Pieńkowska z TVN. Występ tej ostatniej podczas wieczoru wyborczego zapewne przejdzie do historii, a raczej histerii show biznesu. Z relacji Pieńkowskiej wynikało, że koniec świata to pikuś w porównaniu z tym, co zgotuje nam Trump. Dziennikarka dramatycznym głosem pytała: a co będzie teraz z Hilary Clinton? Jak to co? Trump każe ją żywcem pogrzebać na dnie Wielkiego Kanionu. Z kolei Grzegorz Schetyna przekonuje, że Amerykanie zagłosowali wbrew elitom. Warto zapytać lidera PO, jaka jest jego definicja elity? Rozumiem, że elitą dla niego są redaktorzy upadającej „Gazety Wyborczej”, a taki dziennikarzyna jak ja, który nie płacze za Obamą i Clintonową, to prowincjonalny burak. Przekaz Trumpa jest oczywisty i niestety prawdziwy. Europa, jeżeli chce być potęgą, musi wziąć się za siebie, a nie wisieć na łasce USA. Po co Ameryka ma się martwić np. Szwecją, skoro ten kraj sam się o siebie nie martwi i wydaje na integrację imigrantów więcej, niż na obronę narodową. Unia Europejska liczy pół miliarda ludzi i ma tyle kasy, ile nikt na świecie. Ale nie jest globalną potęgą i nigdy nią nie będzie, jeżeli nie zajmie się naprawdę ważnymi sprawami i nie przestanie martwić się o klimat, uchodźców czy polski trybunał konstytucyjny.
filar
19.05.2020 13:45